Nowy cykl spotkań w gliwickim Muzeum zachwyci wszystkich, którzy pasjonują się modą, życiem i obyczajami XIX stulecia. Raz w miesiącu, w sobotnie przedpołudnia, zapraszamy do muzealnych wnętrz, gdzie porozmawiamy o życiu naszych prababek i przejrzymy się w ich oczach niczym w patynowanym zwierciadle, pełnym obrazów dawnej codzienności. Spotkania przygotowała i prowadzić będzie Justyna Domżalska-Mańka, która od 19 lat zajmuje się rekonstrukcją historyczną. Celem rekonstrukcji jest przedstawienie przeszłości w atrakcyjny, niekonwencjonalny i zrozumiały sposób. Rekonstruktorzy odtwarzają dawne stroje, broń, technologie oraz minione wydarzenia – bitwy, bale, dawne pikniki, turnieje rycerskie… I również podczas spotkań w ramach „Muzealnego salonu dla Pań” przeszłość znajdzie się przed nami na wyciągnięcie ręki. Prowadząca na każdym spotkaniu wystąpi w stroju nawiązującym do omawianego tematu.
„Naszym cyklem spotkań pragniemy przybliżyć dawne dworskie życie, widziane z perspektywy kobiet – matek, żon, rezydentek, zubożałych szlachcianek, służących i kobiet z czworaków. Zanurzymy się w kufrze pełnym wspomnień o minionym życiu, zajrzymy do salonu i kuchni, przyjrzymy się szlacheckim obyczajom i modzie, wyjedziemy do leczniczych wód, poznamy towarzyskie konwenanse oraz zgłębimy tajemnice buduaru i alkowy” – mówi Justyna Domżalska-Mańka. Wstęp na spotkanie – wolny, liczba miejsc ograniczona. Zapraszamy – także na Instagram prowadzącej, gdzie pisze o podróżach w czasie: https://www.instagram.com/karenina.garden/
Muzealny salon dla Pań
Sobota, 31 maja 2025, Willa Caro, godz. 11.30
Spotkanie czwarte: Żołnierzyki, serso i lekcje etykiety. Dzieciństwo we dworze
”Krajobraz i dwór tworzyły dla mnie ramy świata, który wydawał się doskonały. Dziecinna moja miłość do Dereszewicz polegała na bezwzględnym zadowoleniu z tego, co było. Pobyty w Dereszewiczach łączyły się z pełnym radości używaniem czarów i zalet ukrytych w przyrodzie. Zawsze, i to od dziecka, czułam, że uczestniczę w czymś, co może być stracone.”
Tak o swoim dzieciństwie spędzonym we dworze pisała Janina z Puttkamerów Żółtowska we wspomnieniach pt. „Inne czasy, inni ludzie”. Spisane po latach pamiętniki odtwarzają dawne życie dworu Dereszewicze i jego mieszkańców – atmosferę, codzienne obyczaje, rytm dnia, zapachy i barwy świata, który na zawsze przeminął. Autorka swoje dzieciństwo spędziła we dworze położonym pośród malowniczej przyrody Prypeci, odbierając staranne wychowanie domowe jak większość szlacheckich dzieci.
W przypadku dziewcząt uwagę przywiązywano do wyrobienia pewnych umiejętności towarzyskich, określanych jako wychowanie salonowe. Nauka jednak oparta była na wielojęzycznych lekturach, wzbogacanych jeszcze podczas licznych podróży po Europie. Panna z dobrego, ziemiańskiego domu musiała zatem umieć konwersować po francusku, grać na jakimś instrumencie, tańczyć, rysować, oraz szyć i haftować.
W wielu dworach dbano o to, by dzieci przebywały na świeżym powietrzu. W tym celu budowano dla nich domki na drzewach, altanki i huśtawki. Budziło to nieraz trwogę u ziemianek, które obawiały się, że promienie słoneczne mogą przyciemnić cerę młodych dziewcząt, co mogłoby zaprzepaścić ich plany matrymonialne. Stąd niechcianą opaleniznę już w dzieciństwie zwalczano okładami z ogórków i zsiadłego mleka.
"Dziunia i ja starałyśmy się zjeść jak najprędzej nasze śniadanie i wybiec na ganek, gdzie stał wózek pleciony na kołach, pełen kul, młotów i żelaznych bramek do krokietu. Popychałyśmy go po brukowanym, bocznym zjeździe i wyjeżdżałyśmy do parku wzdłuż krzaków spirei pod starą amerykańską sosnę. Na liściach igrało słońce. Pnie drzew otaczały mnie zewsząd, pełne smug świetlnych, albo skąpanych w cieniu. Wózek podskakiwał na korzeniach, które przerastały drogę. (…) Wiedziałam, że dwie godziny upłyną nam na zażartych partiach, w których przeważnie będę pokonana."
Janina Żółtowska, Inne czasy, inni ludzie
Tak o swoim dzieciństwie spędzonym we dworze pisała Janina z Puttkamerów Żółtowska we wspomnieniach pt. „Inne czasy, inni ludzie”. Spisane po latach pamiętniki odtwarzają dawne życie dworu Dereszewicze i jego mieszkańców – atmosferę, codzienne obyczaje, rytm dnia, zapachy i barwy świata, który na zawsze przeminął. Autorka swoje dzieciństwo spędziła we dworze położonym pośród malowniczej przyrody Prypeci, odbierając staranne wychowanie domowe jak większość szlacheckich dzieci.
W przypadku dziewcząt uwagę przywiązywano do wyrobienia pewnych umiejętności towarzyskich, określanych jako wychowanie salonowe. Nauka jednak oparta była na wielojęzycznych lekturach, wzbogacanych jeszcze podczas licznych podróży po Europie. Panna z dobrego, ziemiańskiego domu musiała zatem umieć konwersować po francusku, grać na jakimś instrumencie, tańczyć, rysować, oraz szyć i haftować.
W wielu dworach dbano o to, by dzieci przebywały na świeżym powietrzu. W tym celu budowano dla nich domki na drzewach, altanki i huśtawki. Budziło to nieraz trwogę u ziemianek, które obawiały się, że promienie słoneczne mogą przyciemnić cerę młodych dziewcząt, co mogłoby zaprzepaścić ich plany matrymonialne. Stąd niechcianą opaleniznę już w dzieciństwie zwalczano okładami z ogórków i zsiadłego mleka.
"Dziunia i ja starałyśmy się zjeść jak najprędzej nasze śniadanie i wybiec na ganek, gdzie stał wózek pleciony na kołach, pełen kul, młotów i żelaznych bramek do krokietu. Popychałyśmy go po brukowanym, bocznym zjeździe i wyjeżdżałyśmy do parku wzdłuż krzaków spirei pod starą amerykańską sosnę. Na liściach igrało słońce. Pnie drzew otaczały mnie zewsząd, pełne smug świetlnych, albo skąpanych w cieniu. Wózek podskakiwał na korzeniach, które przerastały drogę. (…) Wiedziałam, że dwie godziny upłyną nam na zażartych partiach, w których przeważnie będę pokonana."
Janina Żółtowska, Inne czasy, inni ludzie
Cykl wykładów: Muzealny salon dla Pań| Prowadzenie:| Justyna Domżalska-Mańka, rekonstruktorka historyczna Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona| Organizator:| Muzeum w Gliwicach